Region Kanto. Okolice miasta Alabastii.
Młody czarnowłosy chłopak zbliżał się do niewielkiego
miasteczka. Na jego ramieniu siedział i bacznie przyglądał się okolicy
niewielkich rozmiarów, żółty stworek.
Z drzewa na drzewo skakały małpy, a nad bujnymi, zielonymi
koronami latały stada ptaków.
- Jesteśmy w domu, Pikachu.
- Pikaa.. - mruknął stworek, czując na swojej głowie dłoń
trenera.
* * * * *
W rodzinnym domu, bardzo serdecznie powitała go matka wraz
ze swoim Pokemonem, który pomagał Delii w domu. Klaunopodobny stworek chodził z kuchni do pokoju i z
powrotem, kilkukrotnie niosąc w rękach talerze z jedzeniem.
- Jak minęła ci się podróż, synku ? Jak powrót ? -
wypytywała Delia, nie dając chłopakowi nawet chwili na zjedzenie posiłku.
- W porządku mamo. - odparł, kiedy przełknął jedzenie.
- A co z May i Max'em ? Myślałam, że zajrzysz z Brock'iem do
mnie.
- May postanowiła pojechać do Johto, Max wrócił do sali w Petalburg'u,
a Brock wrócił do siebie. Mamo chciałbym z tobą porozmawiać - odparł, kiedy
odsunął pusty talerz - ale profesor Oak chciał ze mną porozmawiać.
- M..rozumiem..chciałam tylko nacieszyć się tobą, tym, że
wróciłeś do domu. - odparła lekko zasmucona kobieta.
- Mime.. - dodał przyjaciel.
- Mamo, ja nie chc-
- Spokojnie, nic się nie stało synku. - przerwała synowi. -
Tylko wróć szybko. - dodała, uśmiechając się.
- Obiecuje. - odparł i chwytając za plecak wybiegł z domu w
kierunku wzgórza.
- Pikachu.. - elektryczna mysz podbiegła do nóg kobiety, a
ta spojrzała na niego łagodnie.
- Idź Pikachu.
Pokemon pokiwał tylko głową i wyskoczył z domu, pędząc za
trenerem. Gdy oboje wybiegli, Delia przymknęła drzwi i wzięła ze stołu kilka
pustych misek. Jak zwykle, Mr. Mime pośpieszył jej z pomocą.
- Nic się nie zmienił... - westchnęła brązowowłosa, zerkając
na zdjęcie na którym widniał sześcioletni czarnooki.
- Mime, mime. - odparł Pokemon, przytakując jej.
- No dobrze, trzeba wrócić do pracy. - chwytając za talerz
od swojego Pokemona usłyszała pukanie do drzwi. - Taak..już idę. - odparła.
Nacisnęła na klamkę łokciem, a kiedy drzwi się otworzyły, kobieta stanęła w
osłupieniu i upuściła talerze. - C-Co ty tu robisz...
* * * * *
Dochodziła godzina szesnasta.
Ash nadal był w Laboratorium profesora, który bacznie
przyglądał się Pokemonom złapanym w regionie Hoenn.
Sceptile, Corphish, Swellow, Torkoal, Glalie i Pikachu -
komplet Pokemonów przebywających z chłopakiem w lidze Hoenn.
- Naprawdę dobrze je wytrenowałeś chłopcze.
- C-Cieszy mnie to co pan mówi, profesorze. - wysapał
chłopak próbując uwolnić się z uścisku Muk'a. Po kilku ponownych próbach,
szlamisty stworek wypuścił swojego trenera z objęć. - Będę sie powoli zbierał,
obiecałem mamie, że szybko wrócę.
Charizard wraz ze Snorlax'em po jego słowach ruszyli ku
niemu.
- Chyba nie chcą się rozstać z tobą. - stwierdził starszy
mężczyzna.
- Widocznie, dawno nie było mnie przy was. - uśmiechnął się,
po czym stuknął każdego z nich Pokeball'ami. Kiedy schował Pokeball'e, pożegnał
się i wyszedł z Laboratorium.
* * * * *
- Szybciej Pikachu, jesteśmy prawie w domu.! - krzyknął
chłopak.
- Pika.! - odparł stworek, biegnąc za nim.
Gdy młody trener chwycił za klamkę, usłyszał kłótnię.
Myszowaty Pokemon zawarczał cicho, a Ash spiął się. Nie mógł usłyszeć co jest
powodem kłótni, ale dobrze słyszał damski i męski głos. Nie zwlekając ani
chwili dłużej z impetem otworzył drzwi do domu.
- Mama...co to za facet ? - spytał zdziwiony.
- Ash, synku...to jest... - kobieta spuściła głowę w dół,
chcąc ukryć smutek - twój tata... - wymruczała cicho, ledwo słyszalnie.
- T-Tata...? - głos chłopaka lekko zadrżał, do jego oczu
napłynęły łzy i czując to, szybko odwrócił się i wybiegł z domu. - Charizard -
rzucił Pokeball'em w górę, a kiedy smok pojawił się, wbiegł na niego - Szybko,
leć. - odparł.
Charizard zmieszany posłuchał trenera i wzbił się na jeszcze
wyższą wysokość. Pikachu w ostatniej chwili wskoczył na smoka, po czym ten
wielkim i silnym ruchem skrzydeł zaczął lecieć w kierunku lasu.
Tym czasem w domu, Delia pobiegła na piętro i zamknęła się w pokoju. Mężczyzna
został sam.
Myszowaty stworek siedział na głowie smoka, a Ash nie
odezwał się słowem od momentu kiedy polecił mu lecieć. Kiedy smok spostrzegł
polanę, postanowił obniżyć lot i wylądować tam. Ruch wielkich smoczych skrzydeł
poruszył trawę i wystraszył pobliskie, leśne stworki, które czym prędzej
pochowały w koronach drzew bądź pomiędzy nimi, w krzakach.
Ash powoli zsunął się ze smoczego cielska, bezwładnie
lądując obok niego.
- Mój tata...myślałem, że uciesze się z tego widoku...ale
nie mogłem... - szeptał do siebie.
Jeden z Pokeball'i otworzył się, a kiedy jasne światło
zniknęło, stał wielki niedźwiedź. Ash nie zareagował.
- Pikachu... - mruknął elektryczny Pokemon, podchodząc do
niego.
Wszystkie trzy Pokemony spojrzały na siebie, po czym
pokiwały głową. Snorlax położył się niedaleko Ash'a, Charizard chwycił go i
rzucił na cielsko żarłoka.
- C-Co wy robicie ? - ocknął się z dłuższego letargu.
- Pika. - odparł stworek, uśmiechając się do trenera i
wtulając się w niego.
- Pikachu...Snorlax, Charizard...dziękuje. - szepnął. -
Dziękuje, że jesteście ze mną. - po jego policzkach zleciała pojedyncza łza.
Snorlax podniósł się, trzymając swojego trenera w mocnym
uścisku.
- Snor...Snorlax... - wymruczał, po czym puścił młodego
czarnowłosego.
- Macie racje. Wracajmy do domu. - przetarł ręką oczy
uśmiechając się. Dotknął niedźwiedzia Pokeball'em po czym ten zniknął i wsiadł
na smoka.
Charizard zaryczał, rozjaśniając i zwiększając swój płomień
na końcu ogona, po czym potężnymi ruchami skrzydeł wzbił się w niebo.
* * * * *
W domu Delii i Ash'a, mężczyzna siedział w ogródku, a przy
jego boku dumnie Arcanine.
- No i teraz...czemu dziwi mnie reakcja Delii i Ash'a...zostawiłem
ich bez słowa kiedy wrócę, jestem żałosny. - westchnął i wstał na równe nogi. -
Nie ma sensu tak siedzieć, co nie ? - lekko się uśmiechnął, kiedy ognisty pies
podniósł głowę.
- Poczekaj.
- Ash, wróciłeś. - mężczyzna zrobił krok naprzód, ku
chłopcowi, jednak zatrzymał się, widząc agresywne zachowanie elektrycznego
Pokemona. - Rozumiem. - Arcanine bacznie przyglądał się, również warcząc. -
Spokojnie mały. - szepnął, głaszcząc
psowatego stworka.
Nastolatek na widok
mężczyzny poczuł się zdenerwowany, ale ze wszystkich sił opanował złość i
zwrócił wzrok ku niemu. Wysoki, czarnowłosy mężczyzna z blizną na lewym
ramieniu. Krótkie spodnie i bluzka bez rękawków.
- Chcę z tobą walczyć.
- Co takiego ? - spytał, zdziwiony mężczyzna.
- To co słyszałeś. Chce stoczyć z tobą pojedynek.!
Mężczyzna opuścił głowę, uśmiechając się pod nosem.
- Jesteś tak samo zaborczy jak ja w twoim wieku. -
wyszeptał, po czym dumny podniósł głowę. - Zgadzam się na pojedynek, jakie
warunki ?
- Jeden na jeden, 3 rundy. Zmiana następuje po tym, gdy
któryś jest niezdolny do dalszej walki, pasuje ? - ojciec chłopaka nic nie
odpowiedział, tylko pokiwał głową, zgadzając się. Młody trener chwycił w dłoń
jeden z Pokeball'i. - Pokaż co potrafisz, Charizard.! - Jasne światło
rozjaśniło pole bitwy, a po chwili na zielonej trawie stanął Pokemon-smok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz