czwartek, 30 stycznia 2014

NaLu - Miłość to tylko ból ~

Jutro lub pojutrze postaram sie dodać też coś, ale nie obiecuje. 
Mam nadzieję, że ten one shot sie wam spodoba ;P
_________________________________________________________________
Lucy wyszła ze swojego mieszkania kierując się w stronę pobliskiego sklepu.
Dzień był chłodny, wiał mroźny wiatr, jednak co jakiś czas wychodzące Słońce zza chmur, zachęcało do wyjścia z domów. Dziewczyna szła zamyślona z głową skierowaną ku dołowi.
- Natsu...baka... - dziewczyna mówiła sobie cicho pod nosem patrząc na swoje buty, które zostawiały nowe ślady na śniegu.
Podniosła głowę do góry, ukazując swoje piękne brązowe oczy i delikatne zaczerwione policzki z zimna. Otworzyła drzwi do sklepu i weszła. Po paru minutach wyszła z niego z jedną siatką w której było mleko, herbata, cukier oraz jakieś ciastka. Dziewczyna wzięła parę głębokich wdechów chłodnego powietrza do płuc, po czym popatrzyła na drogę powrotną do swojego mieszkania.
- Hej.! Lucy.!!
Blondynka gdy usłyszała swoje imię odwróciła się w stronę z której dobiegał ten głos. Ku jej zdziwieniu, ujrzała biegnącą ku niej postać. Postać różowo-włosego chłopaka. Wiedziała już kto to, i żałowała, że nie zignorowała jego wołania.
~ Odejdź... - blondynce ta myśl przyszła jako pierwsza do głowy, gdy ujrzała chłopaka.
Zagryzła wargi, tak mocno, że wypłynęła nie wielka ilość krwi.
- Lucy, mogę sie wprosić do ciebie na pobyt parę dniowy ? Mam tak jakby remont... - różowo-włosy chłopak zaśmiał się drapiąc po policzku.
Dziewczyna każde jego zdanie, każdą wypowiedź analizowała po pare razy, doszukując się jakiegoś ukrytego sensu, tak zrobiła tym razem, lecz nic nie mogła znaleźć...
~ Nie ma takiej opcji...
- Umm...wiesz tak niezbyt - zanim dziewczyna dokończyła, Natsu położył palec na jej ustach i uśmiechnął się.
- Zgóóódź się, nie będę sprawiał kłopotów, obiecuje. - chłopak patrzył na nią.
~ Będziesz je sprawiał swoją osobą...
Lucy westchnęła i pokiwał tylko głowa. Chłopak zaśmiał się i poszedł w kierunku mieszkania dziewczyny.
- Może on mnie kocha jednak...? - Lucy mruknęła cicho po czym poszła za nim.
* * * *
Natsu zdjął buty, kurtkę i wygodnie usiadł na rogówce w jej mieszkaniu. Lucy po paru minutach bezczynnego stania w przedpokoju, weszła do kuchni i zrobiła sobie i mu herbatę. Po czym zaniosła na stolik, który stał przy rogówce.
~Nie mogę już dłużej udawać...chce mu powiedzieć...
- Teraz albo nigdy, tsa ? - powiedziała cicho.
- Huh ? Mówiłaś coś ? - Salamander popatrzył na dziewczynę.
- Nie nic takiego... - mruknęła równie cicho.
~ Nie dam rady, boję się...
- Ej Lucy, co cie tak dręczy ostatnio ? - chłopak usiadł przyglądając się jej.
- K-Kocham...cię.... - dziewczyna kończąc spojrzała w jego oczy rumieniąc się na policzkach.
Była przejęta przejęta odpowiedzią jaką może uzyskać od swojego ukochanego. Cała się trzęsła , nie wiedziała jak powinna się zachować w tej sytuacji.
- L-Lucy... - chłopak zarumienił się troche na policzkach - jesteś super dziewczyną, ale..ja nie czuję tego samego do siebie...wybacz... - Natsu spuścił wzrok na podłogę, nie chciał jej teraz patrzeć w oczy.
~ Tak myślałam, a jednak to boli...to cholernie boli...bardziej niż sobie wyobrażałam...
Z policzków dziewczyny poleciały strumienie łez. Wstała, wzieła kurtkę, i wybiegła z domu.
- L-Lucy.! - Salamander krzyknął za nią, jednak była już na dole. Chłopak wybiegł parę minut za nią.
Brązowo oka biegła płacząc, nie obchodziła ją czy na kogoś wpadnie. Poślizgnęła się na cienkim lodzie i uderzyła brzuchem o barierkę od mostu. Popatrzyła na wodę.
- Żegnajcie przyjaciele...żegnaj Natsu... - mruknęła cicho po czym wskoczyła do wody.

Z każdą sekundą opadała coraz to na dno. Widziała jak Natsu dobiegł i zdyszany spojrzał na nią. Do płuc dziewczyny wlewała się woda, jednak resztkami sił powstrzymała się żeby nie wypłynąć na powierzchnię. 

środa, 22 stycznia 2014

Soul Hunter (Houshin Engi) ~

Więc tak...nie będę chyba już pisał więcej opowiadań z rozdziałami tylko będę pisał one shoty...:3 a tu takie stare opowiadanie ^ ^ nie wiem czy dobrze wyszło, ale miłego czytania ;3
____________________________________________________________________
Czarno włosy chłopak, z ,,kapeluszem" szedł spokojnie przez las. Był pewny na 100%, że jest sam, w końcu był to środek nocy. Noc była bezchmurna i pięknie było widać gwiazdy oraz Księżyc. Nastoletni chłopak dawno nie schodził do Świata Ludzi. W sumie ostatni raz był tu gdy trzeba było zabić Dakki, by cesarz Zhou sie opamiętał. Wspominał swoją przygodę, którą przeżył tu, była to bowiem jego pierwsza tak ważna misja. Kończąc tą misje, pokazał wszystkim ze Świata Nieśmiertelnych, że nie jest byle leniem. Przypominał sobie jak to było wszystko, pamiętał wszystko bardzo dobrze. Tak pochłonięty swoimi myślami, bawiąc sie swoim Papoei, wpadł na kogoś. Dość szybko spostrzegł sie, że to była cesarzowa Kyouhi. Bez namysłu szybko wstał, schował Paopei'a i pomógł wstać cesarzowej.
- Wybacz mi, cesarzowa Kyouhi... - skłonił sie lekko po czym sie przyjaźnie uśmiechnął.
- Taikoubou, nie musisz za nic przepraszać, to moja wina. A poza tym, co robisz o tak później godzinie ? - spytała lekko uśmiechając się. Na to chłopak odparł :
- No cóż, dawno mnie tu nie było więc, chciałem zobaczyć czy coś sie zmieniło - odpowiedział kierując sie prosto, po czym dopowiedział. - A ty cesarzowo nie idziesz ? Mogę Cie odprowadzić.
Cesarzowa zgodziła sie, wiedziała, że może mu zaufać. Po tym jak uratował, jej męża przed Nieśmiertelnym demonem, Dakki. Dzięki Taikoubou dynastia Yin przetrwała, to wszystko zawdzięczała jemu i jego przyjaciołom. Gdy doszli do Cesarskiego Pałacu, Taikoubou chciał odejść, lecz cesarzowa Kyouhi, go zatrzymała i zaprosiła na kolacje. Zakłopotany chłopak, próbował sie wymigać, nie chciał przeszkadzać im, jednak nie udało mu sie. Po paru minutach wymigiwania zgodził się, przystać na propozycje cesarzowej Kyouhi. Gdy weszli do środku pałacu, chłopak zaczekał, a cesarzowa poszła po swojego męża i dzieci. Po około 20 minutach wszystko było gotowe i zasiedli do kolacji. Cesarz Zhou był już dość w podeszłym wieku, ale był szczęśliwy na widok Taikoubou. Cieszył sie bowiem, bo bez niego nie byłby w stanie dalej rządzić swoim państwem. Zhou uczył wszystko swojego syna, by i ten był wspaniałym władcą. W środku kolacji cesarz spytał sie chłopaka :
- No powiedz Taikoubou jak ci leci życie ? Za dużo to sie nie zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania - starzec zadrwił sobie, ponieważ wiedział że chłopak pochodzi ze Świata Nieśmiertelnych.
- A dobrze, Wasza Wysokość. No cóż to prawda. - zaśmiał sie również - Natomiast ty cesarzu Zhou zmieniłeś sie i to bardzo, tak samo jak wszyscy w tym Świecie. - cicho westchnął po czym zaczął dalej jeść. Taikoubou był ciekaw jak to sie stało, że cesarz tak sie zestarzał. Nie chciał mówić na głos że Zhou wygląda jak staruch, nie chciał go obrazić, jadł spokojnie patrząc na niego, na cesarzową i na ich dzieci. Wiedział że ich syn będzie dobrym władcą, i że przeciągnie dynastię Yin, o kolejne parę pokoleń. Zanim wszyscy sie spostrzegli wybiła północ, cesarz nie chciał puszczać Taikoubou o tej godzinie gdziekolwiek, więc zaproponował mu nocleg. Chłopak z chęcią sie zgodził, wiedział że cesarzowa i cesarz będą sie martwić, a tego nie chciał. Gdy najadł sie do syta, poszedł sie umyć. Zajęło mu to około 30 minut, lubił poleżeć sobie i po odpoczywać w kąpieli. Wytarł sie i wyszedł z łaźni, spotkał cesarza Zhou i spytał go, bo nie był pewny jednej rzeczy...
- Wasza Wysokość, czy ja nie będę przeszkadzał pańskiej rodzinie ? - powiedział cicho, tak by cesarz nie odebrał tego źle.
- Skądże Taikoubou, wręcz przeciwnie. Wszyscy sie cieszą, że nas odwiedziłeś, jesteśmy dumni mieć w swoim domu takiego bohatera jak ty. - cesarz uśmiechnął sie przyjaźnie spoglądając na niego z pod przymkniętych oczu.
- Ale to nie tylko moja zasługa cesarzu - chłopak lekko zakłopotany uśmiechnął sie delikatnie. - to też zasługa Sibu, Nataku, Raishinshina i innych, bez nich nie dałbym rady.
- A właśnie Taikoubou, po pierwsze możesz zwracać sie do mnie po imieniu, w końcu nie jesteś moim sługą. A po drugie, właśnie gdzie jest twój przyjaciel Sibu ? - spytał go przypominając sobie że nie było go z chłopakiem. A on natomiast odparł :
- Wybacz, ale to nie zbyt wypada tak mi mówić, może i będę tak mówić ale nie jestem pewny. A Sibu nie ma, ponieważ był potrzebny Mistrzowi w jakiejś sprawie więc tylko mnie tu podwiózł, i przyleci po mnie jutro po połuniu z tego co pamiętam - chłopak podrapał sie po głowie myśląc, po czym uśmiechnął sie do cesarza.
- Rozumiem. Jeszcze raz dziękuje za uratowanie mnie. - cesarza wyciągnął rękę do niego, po czym chłopak ją uścisnął, po czym cesarz dodał - no idź spać Taikoubou, musisz być silny i rześki jutro rano.
Chłopak przytaknął cesarzowi, pożegnał sie i poszedł do pokoju, który został przygotowany dla niego. Czarnowłosy chłopak spał do 9:30. Gdy wstał, poszedł sprawdzić czy ktoś poza nim jeszcze nie śpi. Chłopak chodził po Cesarskim Pałacu, patrząc na widoki za oknami w różnych częściach pałacu. Gdy wyszedł na zewnątrz zobaczył przyszłego władcę Chouki. Podszedł do młodego władcy i przywitał się. Książę odwrócił sie do niego po czym uśmiechnął sie i przywitał sie również.
- Nie możesz spać, książę ?? - spytał patrząc na niebo.
- Tak, trochę sie stresuje tym, że kiedyś będę władał takim rozległym państwem... - westchnął lekko przybity - jak wiesz, ojczulek nie jest już tak młody jak ostatnio go widziałeś...nie długo ja przejmę jego władze, ale to za dużo...
- Rozumiem książę, ale na pewno sobie poradzisz, jesteś bardzo rozważny. - uśmiechnął sie po czym dodał - twój ojciec Ci ufa, więc na pewno ci pomoże do czasu, kiedy będziesz tego potrzebował.
- Może i masz racje Taikoubou - uśmiechnął sie lekko do niego - dziękuje za podniesienie na duchu.
Po pół godzinnej rozmowie między przyszłym władcą, a Taikoubou, cesarzowa znalazła ich. Uśmiechnęła sie i zawołała chłopców na śniadanie. Młodzi chłopcy weszli do środka pałacu i poszli na śniadanie. Usiedli na swoich miejscach, a chwilę później do sali zostało wniesione jedzenie.
* * * * *
Po śniadaniu Cesarz Zhou poszedł się przejść po pałacowym ogrodzie, a tymczasem "Bou" ruszył nad swoje ulubione miejsce. Wyciągnął swojego Dashinben'a. Chłopak usiadł na końcu klifu, na swoim Dashinben'ie zawiązał jeden koniec żyłki a na drugim zawiązał mały kamyk, który leżał obok czarno włosego. Przywiązany kamyk wrzucił do wody, a on spojrzał się na kręgi w wodzie, które powstały od zetknięcia się z kamykiem. Patrzył cały czas na wodę, spokojnie oddychając i myśląc o tym co sie ostatnimi czasy działo.