Leżąc na łóżku myślała o dzisiejszym dniu. O tym czego
dowiedziała się na swój temat, na temat wszechświata, na temat Kaito...
Dwa tygodnie
później...
Młoda Japonka przez kolejne dni, po szkole trenowała z Kaito
swoje moce. Przez ten czas, bardzo zbliżyła się do chłopaka. Poziom jej zaklęć
rósł szybciej niż ten by się spodziewał. Jednak mimo dobrego humoru, w jego
głowie nie było tak wesoło.
Po skończonym treningu, oboje zeszli na chwilę do
biblioteki, po czym wyszli z budynku szkoły. Jasnooka spojrzała na chłopaka i
poczuła coś dziwnego.
- Wszystko w porządku, Kaito ?
- Tak, tak. Wybacz, zamyśliłem się. - podrapał się po
włosach i zerknął na nią.
- Nie kłam, widzę, że coś nie gra. A w sumie, czuję to. To
trochę jakbym czuła twój niepokój o coś... - odparła ściszając głos, kiedy obok
nich przechodziły dziewczyny z klasy.
- Echhh...Strażniczka panująca nad elementem wody może mieć
takie zdolności, są jednak ograniczone. Nazywają to Czuciem Aury. - uśmiechnął
się, tym razem był to prawdziwy uśmiech. Po chwili jednak spoważniał. - Martwię
się faktem, że Xander nadal gdzieś jest na Ziemi i chcę dodać do swojej
kolekcji kolejną moc planety. Na Ziemi dużo osób nie wie o istnieniu Strażników
i innych rzeczy, ale to i tak poważna sprawa.
- Co w sumie się stanie, jeśli ją zabierze ?
- Zwyczajnym ludziom - nic poważnego, natomiast tobie czy
samej planecie może się coś stać. Dla Strażników utrata Energii planety to
poważna sprawa. Po utracie może nas coś boleć, jakby wbijano w nas igły czy coś
w tym stylu. W najgorszym przypadku możemy stracić swoje moce albo nawet
zginąć.
- Zginąć...? - powtórzyła niedowierzając.
- W skrajnych przypadkach tak. Na szczęście, na razie nikomu
nic takiego się nie stało. Jednak póki on jest na wolności, każdy może być
zagrożony.
Nic nie odpowiedziała. Szła po prostu dalej. Zielonooki był
lekko zdziwiony, że nie zareagowała jakoś specjalnie na to, jednak dogonił ją
by iść ramię w ramię. Po kilku sekundach chłopak usłyszał dziwny świst, a zaraz
po tym poczuł silną energię, która nie należała ani do niej ani do niego.
Szybkim ruchem chwycił ją w pasie i odskoczył.
- No, no, a podobno ludzie z Senrei są dobrzy tylko w
sprawach dotyczących sztuki, a nie w walkach. - Kaito od razu podniósł głowę do
góry.
- Xander.! - warknął.
- Chyba nie spodziewałeś się, że daruje tobie i tej smarkuli
? - parsknął śmiechem.
- Chikara: Kitsune.!
Obłok kurzu po uderzeniu kuli ognia zniknął przez
transformację chłopaka. Kiedy ogień wokół niego opadł, znowu miał na sobie
kimono, a w ręku od razu dzierżył miecz z błyskawic. Czarnowłosy wzbił się
pędem w niebo niczym błyskawica i zaatakował wroga.
- Aquarius.! - ciało dziewczyny zostało zamknięte w bańce
wody, która po chwili pękła ukazując jej strażniczą formę. Wzniosła się w
niebo, ponad walczących mężczyzn i zaczęła mówić coś pod nosem. Kiedy kończyła
mówić, chłopak oberwał do czarownika zaklęciem. - Kaito.!! - krzyknęła, a
chłopak szybkim susem oddalił się od niego na większą odległość. Złączyła ręce
i wycelowała w ziemię. - Magiczny Gejzer.! - z jej palców wystrzeliła cienka wiązka
wody, która doleciała do czerwonookiego, a po chwili znikła.
- To wszystko ? Nawet nie poczułem tego gejzeru. -
wyszczerzył zęby, przedziwnie uśmiechając się do niej. Po jego słowach dziwny
dźwięk, przykuł jego uwagę i spojrzał w dół. Wielki słup wody zmierzał ku
niemu. Odleciał kawałek dalej, jednak strumień wody skierował się ponownie ku
niemu, a po krótkim czasie, nie mając gdzie uciec, został przyciśnięty do muru
siłą gejzeru. - Ghh...ty mała...zapłacisz mi za to...kolejny raz krzyżujesz mi
plany.
- Uwierz, nauczyłam się więcej. Wodny Bicz.! - wiązka wody
uformowała się w długi bicz. Kiedy ta zamachnęła się by go użyć, poczuła jak
zaczyna piec ją skóra. - C-Co się dzieje..? - jej wodny twór zniknął, a
skrzydła przestały się ruszać, przez co zaczęła tracić na wysokości.
- Podoba ci się moje zaklęcie, Wzrok Kobry ? - wymruczał
spod nosa, przecierając ręką twarz. - Skuteczne, prawda ?
- Ayano.!! - krzyknął chłopak, po czym zaczął nurkować, by
ją dosięgnąć. - Cholera...nie dogonię jej... - warknął widząc coraz bardziej
oddalającą się niebieskooką. - Użycz mi swojej potęgi i pojaw się przede
mną. Jako pan twój, a ty jako Opiekun mój, spełnij me żądanie. Natsu.!
Na ziemi zaczął unosić się dym, a dziewczyna będąc blisko podłoża,
ocknęła się i zaczęła krzyczeć. Po chwili poczuła jak zaczyna zwalniać, a kiedy
leżała na ziemi, zobaczyła pięknego, majestatycznego lisa jasnej maści. Zaraz
po tym na ziemi stanął Kaito.
- To twój Opiekun ? - spojrzała jak lis podchodzi do chłopaka.
- Yhm. - pokiwał głową. - Ale teraz to mało ważne. - warknął
patrząc na Xander'a. - Dasz radę, Ayano ?
- Tak łatwo mnie nie załatwi. - potrząsnęła skrzydłami,
unosząc się.
- Mam pomysł. Musisz zmaterializować swojego Opiekuna, tak
jak ja to zrobiłem. Wiem, że nie ćwiczyliśmy tego, ale to jest potrzebne do
tego co chce zrobić. Wierzę w ciebie.
- Postaram się. - dziewczyna zamknęła oczy, a szmaragdooki
stworzył wokół nich barierę. - N-Nie mogę...nic nie czuję... - szepnęła
opadając na ziemię.
- Nie poddawaj się. Jestem z tobą. - uśmiechnął się i
położył dłoń na jej ramieniu. - Musisz do niego dotrzeć, musisz go usłyszeć.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Przybywaj Smoku
strzegący Wschodu. Sprowadź na mych wrogów swój gniew, zalej ich falami oceanów.
Stań przede mną i przestrasz wrogów, Seiryuu.!!
Po słowach młodej Strażniczki, kilka centymetrów od niej
powstał słup wody, który wydrążył dziurę w barierze. Z rwącej pionowo wody
zaczęły wydostawać się łapy pokryte jakby skórą. Przeszywający ryk spowodował
rozproszenie się słupa, który ochlapał pobliski teren. Oczom całej trójki
ukazał się potężnych rozmiarów smok o niebiesko-zielonych łuskach, mieniących
się od kropel wody.
- Wooo...jednak to coś większego niż jaszczurka, jak
mówiłaś.
- Niesamowite... - szepnęła.
- Teraz, kiedy już go sprowadziłaś, spróbuj wydać jemu
jakieś polecenie, telepatycznie.
Skinęła głową i skierowała wzrok z chłopaka na Opiekuna.
Kilka sekund później, stworzenie szybkim ruchem okrążyło Xander'a, a będąc za
jego plecami, uderzył go ogonem.
- Udało się.!
- I czas na wielki finał. Opiekunowie wzmacniają naszą moc,
oraz sami posiadają duże zasoby energii. Istnieje stare zaklęcie, do którego
jest potrzebnych minimum dwóch Strażników i ich Opiekunowie. - ciemnowłosy
zaczął szeptać coś do ucha dziewczyny, a kiedy skończył, przyjrzał się jej
uważnie. - Dasz radę ?
- Możesz liczyć na moją pomoc. - odparła.
Kiedy Xander podnosił się z ziemi po silnym uderzeniu
spojrzał z jeszcze większą nienawiścią do dwójki nastolatków. Chcąc to szybko
zakończyć, wypowiedział zaklęcie pod nosem, po czym ruszył w ich stronę. Został
jednak powstrzymany przez obu Opiekunów.
- Żywioł żywiołowi nie
równy, tak jak ja nie jestem równy Tobie. Kiedy żywioły współgrają, tworzą
idealną harmonię, więc weźmy z nich przykład. Wykorzystując mądrość Natury, która włada w sposób
absolutny potęgą świata, powstrzymajmy tego, który zagraża tej harmonii...Komety
Żywiołów.!!
Ich ciała zostały otoczone przez jasną aurę, a obaj
Opiekunowie zmienili się w jasne, kuliste pociski.
- To koniec Xander.! - krzyknął Kaito.
Pociski podzieliły się na pół, tworząc cztery kule,
reprezentujące wodę, ogień, ziemię oraz powietrze, po czym trafiły
czerwonookiego, który krzyknął z bólu. Gdy dym po uderzeniach opadł, mężczyzny
nie było, natomiast były skrawki czarno-czerwonego ubioru, który miał na sobie.
Kitsune i Seiryuu zniknęli, a chwilę później, Ayano zaczęła
kiwać się na boki. W ostatniej chwili została złapana przez zielonookiego,
który sam będąc u kresu sił, padł na kolana.
Strój obojga wrócił do normalności.
* * * * *
Po około dwóch godzinach, dziewczyna ocknęła się, będąc w
swoim pokoju.
- Gdzie ja jestem ?! - krzyknęła zdezorientowana, podnosząc
się z łóżka.
- U siebie w domu. - odparł spokojnym tonem chłopak siedzący
na jej krześle. - Twoich rodziców nadal nie ma, całe szczęście.
- Ughh...masz rację... - szepnęła spokojniejsza. Odkryła się
i zobaczyła, że jest ubrana w koszulę, którą zakłada na noc. - C-Czy ty mnie
przebrałeś...?
- Ettooo.... - wymruczał drapiąc się po głowie. - A jak się
czujesz ??
- Nie zmieniaj tematu.! - rzuciła w niego poduszką. -
Widziałeś...? - mruknęła, a jej policzki przyozdobił róż.
- M-Mój Opiekun mi pomógł...mimo wszystko musiałem zerkać,
lisy zazwyczaj nie wkładają ubrań na nieprzytomną osobę...ale patrzyłem tylko
tyle, ile było konieczne. - odparł trzymając poduszkę w rękach.
- To ma zostać tylko między nami. Inaczej skorzystam z tego
co mnie nauczyłeś w trochę inny sposób... - odparła, trzymając głowę spuszczoną
w dół.
Nastała niezręczna cisza...
- Wiesz, zawsze dla odwetu możesz mnie rozebrać. -
uśmiechnął się, unikając zegarka, którym rzuciła Ayano, kiedy ten kończył
mówić. - Żartowałem tylko. - dodał szybko, zanim zdążyła znaleźć coś jeszcze do
rzucenia w niego.
- Moo...baka. - fuknęła. - W ogóle, co stało się z Xander'em
? Sądzisz, że pozbyliśmy się go na dobre ? - spojrzała na niego.
- Szczerze...nie wiem. Jeśli go pokonaliśmy, Energia, którą
zabrał innym planetom, powinna wrócić. Jednak nie wiemy czy wróciła, a póki co
jesteśmy oboje zbyt słabi by użyć zaklęcia teleportacji. Jeśli nie zginął, nadal będzie chciał
zagarnąć Energię Ziemi. - mruknął zerkając w stronę okna.
- Czyli walka nadal trwa...
- Pamiętaj, Strażnikiem zostaje się na całe życie. -
uśmiechnął się.
Oboje spojrzeli na siebie, uśmiechając się. Kaito usiadł
obok niej na łóżku. Blondynka nie mogąc oderwać się od jego jasnych, błyszczących oczu, wpatrywała się w
nie cały czas. Chciała zagłębić się w nie jeszcze bardziej i nim się spostrzegła,
ich usta złączyły się w pocałunku. Nie oddalając się od siebie ani o centymetr,
nie przerywając czynności, był to znak dla chłopaka, że ona czuje to samo.
Lekkim naciskiem położył dziewczynę na łóżko, nie przerywając odwzajemniania
jej oznak czułości.
Po chwili usłyszeli jak drzwi na dole otwierają się, a do
środka ktoś wchodzi.
- Ayano...oo..mamy gościa. - usłyszeli kobiecy głos.
- Może to ten chłopak, który ją odprowadza ostatnio. - dodał
męski głos.
Strażnicy odskoczyli od siebie jak poparzeni, cali
zaczerwienieni. Ayano szybkim ruchem chwyciła bieliznę i spodenki, a Kaito
stanął twarzą do drzwi. Słysząc nadchodzące kroki, oboje robili się coraz
bardziej nerwowi.
- Skarbie, może się uczą, nie przeszkadzajmy.
- A-Ale...to moja córeczka.! - odparł z oburzeniem
mężczyzna, jednak dał odprowadzić się żonie na parter domu, do kuchni.
W pokoju dało się jeszcze słyszeć oburzenie mężczyzny, który
argumentował, że chciał zobaczyć się z ukochanym dzieckiem. Jednak kobieta
wolała, by ten pomógł jej przy kolacji. Nastała cisza w całym domu, a w pokoju
nastolatki atmosfera była przepełniona czymś dziwnym. Sama nie wiedziała co stało
się przed chwilą. Nie wiedziała, że może tak dać się ponieś chwili i uczuciu.
- Słuch-
Zaczęli w tym samym momencie. Parsknęli śmiechem ze swoich
reakcjach. Oboje czerwoni na twarzach, ale szczęśliwi.
- Może nie mów swoim rodzicom o tym. Wydaje mi się, że twój
tata by mnie zabił i używając zaklęć nie dałbym rady.
- Masz rację. Z troskliwym ojcem lepiej nie zadzierać, nawet
kiedy władasz ogniem. - zaśmiała się.
Schodząc na dół domu, rozmawiali o szkole i o ,,dodatkowych
zajęciach". Matka dziewczyny bardzo nalegała, by ten został z nimi i zjadł
kolację. Zdania tego nie podzielał starszy mężczyzna, jednak piorunujący wzrok
żony sprawił, że ojciec Ayano cicho obierał warzywa, mówiąc coś pod nosem.
Czarnowłosy nie mogąc się wykręcić, przystanął na
zaproszenie od kobiety i wraz z niebieskooką usiedli przy stole w kuchni, gdy
jej rodzice kończyli przygotowywać jedzenie.
- Sądzisz, że jeśli on to przeżył, zdołam go pokonać ?
Jestem Strażniczką Ziemi, więc to mój obowiązek. - szepnęła.
- Sama nie dasz rady, ale ze mną istnieje szansa, że pokonamy
go. - wyszczerzył zęby. - Poza tym, tak będzie ciekawiej. - dodał.
Blond włosa przyjrzała się chłopakowi uważnie, po czym z
uśmiechem skinęła głową.