Akademia Torrington.
Przez rozchylone okno do mieszkania wpadały promienie
Słońca, które oświetlały pokój i równocześnie padały na twarz chłopaka o blond
włosach. Chłopak postanowił w końcu wstać, kiedy zrozumiał, że przekręcanie się
z boku na bok nic mu nie pomoże. Otworzył zaspane oczy, przetarł je dłońmi i
podniósł się do pozycji siedzącej. Kołdra leżała na podłodze, a jeden z rogów
powoli osuwał się z łóżka. Ospale przeciągnął się i popatrzył po pokoju.
- Ahh...co za syf... - mruknął ponownie przecierając oczy.
Wstał z łóżka i podszedł do okna odsłaniając rolety. Słońce
wcisnęło do pokoju swoje promienie, które oświetliły pokój pokazując
porozrzucane bluzki, spodnie i bokserski. Oświetliły również chłopaka.
Wysokiego o ciemnych blond włosach, dobrze zbudowanego chłopaka, który stał w
samych bokserkach.
- Chociaż mam spokój. - powiedział do siebie Martin kiedy
jego oczy znowu zwróciły się na ubrania walające się po podłodze.
Jego spokój jednak nie trwał długo, bo po chwili usłyszał
pukanie do drzwi. Znajomy odgłos uderzania otrząsnął go z niemal błogiego stanu
i wprawił w osłupienie. Od krzyknął coś nie zrozumiałego i czym prędzej
postanowił zacząć ogarnąć pokój. Drzwi lekko uchyliły się, a po chwili w progu
stała młoda dziewczyna o pięknych zielonych oczach i długich do pasa brązowych
włosach. Gdy chłopak usłyszał stukot zbliżających się butów, zrozumiał, że jego
spokojny poranek zmieni się w istne piekło.
- Chociaż nie, w piekle byłoby lepiej... - szepnął, po czym
postanowił się odwrócić by spojrzeć na swojego gościa. Próbował wyglądać na
zadowolonego, jednak nie było to łatwe ze świadomością, że stoi przed siostrą w
samych bokserkach i w połowie założonych spodniach.
- Mówiłeś że będziesz gotowy i wszystko przygotujesz, prawda
? - spytała spokojnym tonem, jednak w jej oczach stały płomienie.
Wiedział że już po nim.
- T-Taaa...ale byłem wczoraj trochę zajęty i wypadło mi z
głowy...poza tym mieliśmy misję w Centrum.! - odparł broniąc się.
- No cóż...skoro tak to sama pójdę z Jenni na zakupy... -
odparła po czym odwróciła się na pięcie.
Nie zrobiła nawet dwóch kroków, kiedy poczuła na ramieniu
dłoń Martina.
- Pięć minut. - rzucił i zabrał się za ubieranie. Dziewczyna
lekko uśmiechnęła się po czym wyszła z pokoju brata. Ten po niedługim czasie
wyszedł ubrany w swoją ulubioną koszulę na krótki rękaw.
* * * * *
Diana co chwila mówiła chłopakowi, że jego nie odwzajemniona
miłość nie długo się pojawi, jednak po godzinie spędzonej na łażeniu za siostrą
i targaniu jej zakupów, w końcu stanął w sklepie.
- Dianaaaa....kiedy w końcu ona przyjdzie ?! - wydarł się na
cały głos jak mały chłopiec, któremu zabierze się cukierki. Po chwili oboje
usłyszeli pikanie dochodzące z zegarka chłopaka. Martin natychmiast się
ogarnął. - No pięknie, kolejna misja. - mruknął obracając zegarek wokół siebie
w poszukiwaniu ukrytego przejścia.
* * * * *
Po wejściu na ruchomą platformę i po potwierdzeniu
tożsamości przez sprawdzenie linii papilarnych, oboje weszli do windy, którą
pojechali na najwyższe piętro, do gabinetu szefowej.
- Co tym razem mamy ? Duch, wilkołak, wampir ? Ooo...a może
lepiej, potwór z bagien w Ameryce ? - wypytywał brązowooki podchodząc do
biurka.
- Tym razem jest to misja solowa, na dłuższy czas. - odparła
ciemnowłosa, siedząc za biurkiem.
- Solowa ? - spytała zdziwiona Diana. - Dlaczego ? Przecież
jesteśmy zespołem. - odparła oburzona.
- Tak, to prawda. Zawsze byłam tego zdania, jednak teraz
muszę wysłać Martina samego. Wybacz, Diano.
- Czyli w końcu mogę sam zajmować się wszystkimi
paranormalnymi przypadkami, bez ciągłe zrzędzenia mojej siostrzyczki ? - oparł
się o biurko przyglądając Mamie. Ta pokiwała tylko głową. - Ale super.! Już od
dawna chciałem zostać wolnym strzelcem w tej branży.! - wykrzyknął chłopak. -
No więc, co to za potwór ?
- Twoją misją jest szkolenie, nie wiem ile ci to zajmie.
- Szkolenie ? Przecież jestem najlepszym agentem. Nie
potrzebuje tego. - mruknął. Brązowowłosa nic nie mówiąc wyszła z biura i szybko
zjechał windą. Martin odwrócił się za wybiegającą dziewczyną. - A co będzie z
Dianą ? Mimo tego że jest upierdliwa, to jednak moja siostra i partnerka.
- Agencie Tajemniczy. - odparła stanowczym, chłodnym tonem.
- To jest rozkaz. Inaczej odbiorę ci licencje.
Blondyn wyciągnął z tylnej kieszeni spodni niewielkich
rozmiarów pokrowiec na dokumenty i rzucił na biurko kobiety, po czym wyszedł z
pomieszczenia. Minął Billy'ego bez słowa i zjechał windą na dół.
* * * * *
W akademickim pokoju Lombard siedziała na łóżku. Koło siebie
miała zdjęcie z niedawnego obozu na którym była z przyrodnim bratem, Japą,
Bill'ym oraz Mamą.
- To bez sensu. Otrząśnij się Diana. I tak zawsze nie
lubiłam tego. - próbowała sobie wmówić. Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do
drzwi.
- To ja, Martin. Mogę wejść ? - odpowiedziała mu cisza.
Nacisnął klamkę i lekko popchnął drzwi do przodu. Wszedł do pokoju zamykając
drzwi i usiadł obok dziewczyny. - W porządku ?
- Tak..w końcu ty jesteś dobry, widocznie nie nadaje sie na
agenta badającego zjawiska paranormalne. - westchnęła wzruszając ramionami.
- Nie mów tak. Jakby ciebie nie było ze mną na misjach kto
wie czy nadal bym był żywy. Na przykład jak było z klanem wampirów, czy z tym
jak zadrapał mnie wilkołak. - odparł. Jednak ona nic nie odpowiedziała bratu.
Nastała cisza. - Oddałem licencje.
- Co ? Dlaczego to zrobiłeś ? - spojrzała na niego
zdziwiona.
- Jesteśmy zespołem. Jeśli coś mam robić, to z moją
partnerką. - uśmiechnął się.
- Martin...
- Wybacz za to co powiedziałem tam. Fajnie byłoby pracować
samemu, jednak przywykłem, że ratujesz mi tyłek w najgorszych sytuacjach.
- Jenni nie miała przyjść. Chciałam po prostu żebyś ze mną
poszedł, obiecałeś. Nie chciałam... - wymruczała czując jak do oczu zaczynają
napływać łzy.
- Domyśliłem się. - spojrzał przed siebie.
Po chwili znajome pikanie przerwało ciszę. Niezbędnik
poinformował, że ktoś dzwoni.
- Agencie Tajemniczy. Gratuluje, zdałeś test tak jak
myślałam.
- Test ??!! - chłopak krzyknął zdziwiony na hologram.
- Tak, to był test. Chciałam sprawdzić jakbyś się zachował
gdybyś musiał pracować sam. Domyślałam się, że Diana przyjmie to inaczej, ale
mniejsza. Jutro przyjdź po swoją licencje.
- A co z Dianą ? - spytał.
- Nadal jesteście zespołem. - odpowiedziała kobieta lekko
unosząc kąciki ust do góry.