czwartek, 5 stycznia 2017

One-Shot - Martin Mystery/Martin Tajemniczy

Akademia Torrington.
Przez rozchylone okno do mieszkania wpadały promienie Słońca, które oświetlały pokój i równocześnie padały na twarz chłopaka o blond włosach. Chłopak postanowił w końcu wstać, kiedy zrozumiał, że przekręcanie się z boku na bok nic mu nie pomoże. Otworzył zaspane oczy, przetarł je dłońmi i podniósł się do pozycji siedzącej. Kołdra leżała na podłodze, a jeden z rogów powoli osuwał się z łóżka. Ospale przeciągnął się i popatrzył po pokoju.
- Ahh...co za syf... - mruknął ponownie przecierając oczy.
Wstał z łóżka i podszedł do okna odsłaniając rolety. Słońce wcisnęło do pokoju swoje promienie, które oświetliły pokój pokazując porozrzucane bluzki, spodnie i bokserski. Oświetliły również chłopaka. Wysokiego o ciemnych blond włosach, dobrze zbudowanego chłopaka, który stał w samych bokserkach.
- Chociaż mam spokój. - powiedział do siebie Martin kiedy jego oczy znowu zwróciły się na ubrania walające się po podłodze.
Jego spokój jednak nie trwał długo, bo po chwili usłyszał pukanie do drzwi. Znajomy odgłos uderzania otrząsnął go z niemal błogiego stanu i wprawił w osłupienie. Od krzyknął coś nie zrozumiałego i czym prędzej postanowił zacząć ogarnąć pokój. Drzwi lekko uchyliły się, a po chwili w progu stała młoda dziewczyna o pięknych zielonych oczach i długich do pasa brązowych włosach. Gdy chłopak usłyszał stukot zbliżających się butów, zrozumiał, że jego spokojny poranek zmieni się w istne piekło.
- Chociaż nie, w piekle byłoby lepiej... - szepnął, po czym postanowił się odwrócić by spojrzeć na swojego gościa. Próbował wyglądać na zadowolonego, jednak nie było to łatwe ze świadomością, że stoi przed siostrą w samych bokserkach i w połowie założonych spodniach.
- Mówiłeś że będziesz gotowy i wszystko przygotujesz, prawda ? - spytała spokojnym tonem, jednak w jej oczach stały płomienie.
Wiedział że już po nim.
- T-Taaa...ale byłem wczoraj trochę zajęty i wypadło mi z głowy...poza tym mieliśmy misję w Centrum.! - odparł broniąc się.
- No cóż...skoro tak to sama pójdę z Jenni na zakupy... - odparła po czym odwróciła się na pięcie.
Nie zrobiła nawet dwóch kroków, kiedy poczuła na ramieniu dłoń Martina.
- Pięć minut. - rzucił i zabrał się za ubieranie. Dziewczyna lekko uśmiechnęła się po czym wyszła z pokoju brata. Ten po niedługim czasie wyszedł ubrany w swoją ulubioną koszulę na krótki rękaw.
* * * * *
Diana co chwila mówiła chłopakowi, że jego nie odwzajemniona miłość nie długo się pojawi, jednak po godzinie spędzonej na łażeniu za siostrą i targaniu jej zakupów, w końcu stanął w sklepie.
- Dianaaaa....kiedy w końcu ona przyjdzie ?! - wydarł się na cały głos jak mały chłopiec, któremu zabierze się cukierki. Po chwili oboje usłyszeli pikanie dochodzące z zegarka chłopaka. Martin natychmiast się ogarnął. - No pięknie, kolejna misja. - mruknął obracając zegarek wokół siebie w poszukiwaniu ukrytego przejścia.
* * * * *
Po wejściu na ruchomą platformę i po potwierdzeniu tożsamości przez sprawdzenie linii papilarnych, oboje weszli do windy, którą pojechali na najwyższe piętro, do gabinetu szefowej.
- Co tym razem mamy ? Duch, wilkołak, wampir ? Ooo...a może lepiej, potwór z bagien w Ameryce ? - wypytywał brązowooki podchodząc do biurka.
- Tym razem jest to misja solowa, na dłuższy czas. - odparła ciemnowłosa, siedząc za biurkiem.
- Solowa ? - spytała zdziwiona Diana. - Dlaczego ? Przecież jesteśmy zespołem. - odparła oburzona.
- Tak, to prawda. Zawsze byłam tego zdania, jednak teraz muszę wysłać Martina samego. Wybacz, Diano.
- Czyli w końcu mogę sam zajmować się wszystkimi paranormalnymi przypadkami, bez ciągłe zrzędzenia mojej siostrzyczki ? - oparł się o biurko przyglądając Mamie. Ta pokiwała tylko głową. - Ale super.! Już od dawna chciałem zostać wolnym strzelcem w tej branży.! - wykrzyknął chłopak. - No więc, co to za potwór ?
- Twoją misją jest szkolenie, nie wiem ile ci to zajmie.
- Szkolenie ? Przecież jestem najlepszym agentem. Nie potrzebuje tego. - mruknął. Brązowowłosa nic nie mówiąc wyszła z biura i szybko zjechał windą. Martin odwrócił się za wybiegającą dziewczyną. - A co będzie z Dianą ? Mimo tego że jest upierdliwa, to jednak moja siostra i partnerka.
- Agencie Tajemniczy. - odparła stanowczym, chłodnym tonem. - To jest rozkaz. Inaczej odbiorę ci licencje.
Blondyn wyciągnął z tylnej kieszeni spodni niewielkich rozmiarów pokrowiec na dokumenty i rzucił na biurko kobiety, po czym wyszedł z pomieszczenia. Minął Billy'ego bez słowa i zjechał windą na dół.
* * * * *
W akademickim pokoju Lombard siedziała na łóżku. Koło siebie miała zdjęcie z niedawnego obozu na którym była z przyrodnim bratem, Japą, Bill'ym oraz Mamą.
- To bez sensu. Otrząśnij się Diana. I tak zawsze nie lubiłam tego. - próbowała sobie wmówić. Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi.
- To ja, Martin. Mogę wejść ? - odpowiedziała mu cisza. Nacisnął klamkę i lekko popchnął drzwi do przodu. Wszedł do pokoju zamykając drzwi i usiadł obok dziewczyny. - W porządku ?
- Tak..w końcu ty jesteś dobry, widocznie nie nadaje sie na agenta badającego zjawiska paranormalne. - westchnęła wzruszając ramionami.
- Nie mów tak. Jakby ciebie nie było ze mną na misjach kto wie czy nadal bym był żywy. Na przykład jak było z klanem wampirów, czy z tym jak zadrapał mnie wilkołak. - odparł. Jednak ona nic nie odpowiedziała bratu. Nastała cisza. - Oddałem licencje.
- Co ? Dlaczego to zrobiłeś ? - spojrzała na niego zdziwiona.
- Jesteśmy zespołem. Jeśli coś mam robić, to z moją partnerką. - uśmiechnął się.
- Martin...
- Wybacz za to co powiedziałem tam. Fajnie byłoby pracować samemu, jednak przywykłem, że ratujesz mi tyłek w najgorszych sytuacjach.
- Jenni nie miała przyjść. Chciałam po prostu żebyś ze mną poszedł, obiecałeś. Nie chciałam... - wymruczała czując jak do oczu zaczynają napływać łzy.
- Domyśliłem się. - spojrzał przed siebie.
Po chwili znajome pikanie przerwało ciszę. Niezbędnik poinformował, że ktoś dzwoni.
- Agencie Tajemniczy. Gratuluje, zdałeś test tak jak myślałam.
- Test ??!! - chłopak krzyknął zdziwiony na hologram.
- Tak, to był test. Chciałam sprawdzić jakbyś się zachował gdybyś musiał pracować sam. Domyślałam się, że Diana przyjmie to inaczej, ale mniejsza. Jutro przyjdź po swoją licencje.
- A co z Dianą ? - spytał.
- Nadal jesteście zespołem. - odpowiedziała kobieta lekko unosząc kąciki ust do góry.