sobota, 5 września 2015

Hak & Yona - Yakusoku ~

One-shot napisany wtedy gdy miałem doła...dlatego taki jest. A że jest szkoła, to nie wiem jak będzie z dodawaniem, ale będę się starał, żeby było w pierwszego tygodniu miesiąca :P Miłego czytania. ~
___________________________________________________________________
Królestwo Kouka. Las na terenie Klanu Ognia. ~
- Jesteś pewna, że chcesz tędy iść ? – spytał Yoon spoglądając na czerwonowłosą.
- Musimy dowiedzieć się co Soo-Won planuje zrobić.
- Ale to niebezpieczne.! Poza tym, dowie się, że żyjesz, a wtedy dopiero się zacznie. Nie łatwiej poczekać na niego w zamku ? Moglibyśmy się zakraść nocą. – pomyślał na głos, choć wiedział, że to mogłoby by być jeszcze gorsze. – Hak powiedz jej coś.! – niebieskooki spojrzał na granatowowłosego.
Chłopak wiedział, że jeśli Yona miałaby kogoś się posłuchać, to tylko jego.
- Niech robi co chce. – odparł niewzruszony. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, jednak nie chciała by inni to zobaczyli.
- Heeee…..?! Jak to ??!
- Yoon-kun, dziękuję, że się o mnie troszczysz, ale wszystko dobrze. Póki jest z nami Hak i pozostali będzie dobrze. – dziewczyna uśmiechnęła się kładąc rękę na barku chłopaka.
- Mam po prostu złe przeczucia… - wymruczał pod nosem.
Po chwili ruszyli w dalszą drogę. Yoon nie mógł nadal pozbyć się złego przeczucia przez co zachowywał się niezdarnie. Gdy Hak w końcu nie wytrzymał po prosił by Ki-Ja i Jae-Ha udali się na rekonesans. Ki-Ja protestował na początku, jednak ciemnooki przewidział to i poprosił dziewczynę by sama mu to powiedziała. W jednej chwili Biały Smok od razu wyruszył, mimo zmęczenia zabrał jeszcze Zielonego, a pozostali rozbili obóz. Gdy przez dłuższy czas nie wracali, Yoon znów zaczął się denerwować. Nawet zapewnienia Zeno i moc Sin-Ah nic nie dawały. Pozostała dwójka Smoków próbowała zając czymś młodego chłopca, a Hak i Yona przyszli z rybami, które złowili w pobliskiej rzece.
- Umm...Hak… - dziewczyna nieśmiało zaczęła.
- Nani Hime-san ? – uśmiechnął się chłopak.
- Czy…ty naprawdę to wtedy myślałeś…? No wiesz…jak Yoon tak mówił… - dziewczyna nie chętniej i coraz ciszej mówiła.
- Nie. – odparł krótko.
- To czemu…
- Bo tak chciałem. Yona, nie mówmy o tym. – chłopak przerwał dziewczynie, a gdy sam mówił patrzył się w inną stronę, jednak dziewczyna zauważyła to, co chłopak chciał ukryć.
Cicho zaśmiała się i podbiegła do chłopaka.
- Wiesz co, naprawdę cieszę się, że wtedy mi pomogłeś, w zamku. I później. Gdyby nie Soo-Won mnie zabił, sama bym to pewnie zrobiła… - dziewczyna mówiąc to, tak jak przypuszczała, Hak natychmiast spojrzał na nią. – Ale dzięki tobie, żyję. A-Arigato Haku… - dziewczyna ściszyła głos i wtuliła się w niego.
- Y-Yona… - rumieńce na twarzy dziewczyny wprawiły go w małe zakłopotanie, ale jednak wolną ręką, objął ją.
- Ale obiecaj mi coś, że nie zginiesz, bo jeśli tak, to nigdy ci tego nie wybaczę. – fioletowo oka spojrzała w oczy ukochanego.
- Nie zamierzam jeszcze umierać. – uśmiechnął się.
- O, wróciliście. – niebieskooki spojrzał na nich. Oboje słysząc głos Yoon’a odskoczyli od siebie zarumienieni.
Starali się więcej nie poruszać tego tematu, co było dla obojga krępujące.
Jednak gdy Słońce zaczęło chylić się ku horyzontowi, Hak i Yona również zaczęli się martwić, co do Ki-Ja i Jae-Ha. Yona wysłała pozostałą dwójkę Smoków wraz z chłopakiem, a sama została z Grzmiącą Bestią.
Robiło się coraz ciemniej, a nikt z nich nie wracał, przez co oboje zaczynali się coraz bardziej martwić. Nagle usłyszeli dziwny szelest. Były generał i księżniczka natychmiast pochwycili broń. Wokół nich coś było. Coś mignęło dziewczynie przed oczami, a po chwili zobaczyła strzałę wbitą w drzewo obok niej. Po chwili, zza krzaków i drzew wyskoczyli żołnierze Klanu Ognia.
* * * * *
Czas upływał, tak samo jak liczba żołnierzy wroga, jednak tak samo opadał z sił granatowo włosy. Mimo pomocy dziewczyny, było ich zbyt wielu, a pomocy nie było widać.
Słychać jak żołnierze ciągnąć coś. Coś rusza się w krzakach.
-Kolejni ? – wysapał chłopak.
Gdy żołnierze zaczęli wychodzić, trzymali w rękach po dwie, naostrzone lance lub oszczepy.
Chłopak staje w osłupieniu. Fioletowooka stoi do nich plecami, strzelając z łuku do przeciwników. Gdy żołnierze z oszczepami i lancami przymierzają się do rzutu, chłopak puszcza z dłoni broń i biegnie do dziewczyny jak najszybciej może. 
Rzucają. Jeden po drugim.
Rozlega się krzyk, wrzask bólu. Coś, czego nie da się opisać. Żołnierze zdezorientowani, dziewczyna też. Powoli odwraca głowę, a jej twarz przybiera ten sam wyraz, co wtedy, na zamku. Przed jej oczami stoi wysoki, granatowowłosy chłopak, który uchronił ją po raz kolejny. Krew rozbryzguje się wkoło, a on pada na ziemię niczym skała. Znów słychać krzyk, wrzask. Zza krzaków wyskakują trzej potomkowie smoczych wojowników i atakują wroga, pokonując ich dość szybko. Pozostała dwójka podbiega do dziewczyny trzymającej krótki miecz, powstrzymując ją od popełnienia samobójstwa. Ona pada na ciało chłopaka.
- Hak, Hak wstań…słyszysz ? Nie daruje ci się jeśli zginiesz, rozumiesz ?! Hak…proszę…nie zostawiaj mnie…obiecałeś…
Chłopak powoli podnosi rękę i dotyka policzka dziewczyny.

- M-Mówiłaś, że dzięki mnie żyjesz… - zakaszlał krwią. – Teraz, postaraj się żyć beze mnie…obiecaj mi…