poniedziałek, 5 czerwca 2017

One-shot - Fairy Tail - Misja Lucy. ~ (cz.1)

Małe miasteczko na zachód od Magnolii. ~
- Hirake.! Shojokyuu no Tobira, Virgo.! - krzyknęła blondynka machając złotym kluczem. - Star Dress, Virgo.! - po chwili ze zwykłego ubrania, dziewczyna miała na sobie krótką czarno-białą sukienkę jak kelnerki oraz włosy spięte w dwa kucyki. Na ramieniu widniał znak Panny.
- Kelnereczka...hyhyhy... - wymruczał ochrypłym głosem człekopodobny stwór. Oblizał się jaszczurowatym językiem na widok skąpego stroju przeciwnika.
- Hime-sama. - szepnęła Virgo.
- Nie przemyślałam, że śluzowy potwór może mieć fetysz kelnerek... - westchnęła zrezygnowana.
* * * * *
W odbudowanej siedzibie gildii Fairy Tail jak zawsze tętniło życie. Mira wraz z mistrzem i Lisanną siedzieli przy barze.
Pozostali z członków siedzieli przy stołach i byli zajęci swoimi sprawami. Kilka osób zwróciło uwagę gdy brązowooka weszła do budynku gildii.
-  Lu-chan.! - uśmiechnięta niebiesko włosa podbiegła do blondynki. - Jak poszło na misji ?
- Użycie Virgo, przy potworze mającym fetysz kelnerki ? Słaby wybór....
- Hehe... - zaśmiała się cicho niższa dziewczyna.
- Ale ogółem dobrze, coraz lepiej i dłużej utrzymuję oraz kontroluję Star Dress.
Obie dziewczyny trochę porozmawiały, po czym Heartfilia pożegnała się i wyszła z budynku.
Wieczorem Lucy siedział w swoim mieszkaniu. Gdy zegar wybił dwudziestą pierwszą, blondynka właśnie siedziała przy swoim biurku nad swoją powieścią. Nadal pamiętała słowa pewnej osoby.
,,Gdy tylko skończysz pisać książkę, chcę być pierwszą osobą, która ją przeczyta. Nie ważne jak będzie źle napisana czy nudna.!"
Książka była skończona, jednak Natsu przy niej nie było....
Następnego dnia...
- Lu-chan.! - krzyknęła białowłosa widząc wchodzącą blondynkę do gildii. - Mam dla Ciebie ciekawą misję.
Brązowooka podeszła do baru i usiadła przy stole. Mirajane podała kartkę Heartfilii.
- Co to znaczy Mira ? - blondynka chwyciła kartkę papieru. - ,,W jaskiniach nieopodal wschodniej granicy Królestwa Fiore znaleziono dziwny klucz, emanujący silną magiczną energią. Od kiedy go znaleziono, dzieją się podejrzane rzeczy, a do jaskiń nie można nawet podejść, bo zostaje się zaatakowanym. Nikt mimo to nie może rozpoznać sprawcy. Osoba, która powstrzyma owe ataki zostanie nagrodzona." - przeczytała na głos.
- Nagroda jest od księżniczki Hisui.
- Nawet rodzina królewska się zainteresowała..? Chwila, Hisui też jest posiadaczką kluczy. Czemu sama się nie podjęła ?
- Dobre pytanie, Lucy.
- Chyba przejdę się do Zamku.
W momencie gdy blondynka chciała odejść od baru, jasnooka złapała ją za ramię.
- Lucy...nie musisz wykonywać misji sama. Masz przyjaciół, którzy się martwią i ci pomogą z chęcią.
- Wiem Mira. Ale tutaj, w tym przypadku, moja magia jest najskuteczniejsza. Poza tym...nie mam z kim ich wykonywać. Nie jestem w żadnej drużynie. - szepnęła i szybkim krokiem opuściła gildie.
- Lucy...  - Levy spojrzała na szybko wychodzącą Heartfilie, a potem na Mirajane.
Kiedy Hartfilia była prawie przy swoim mieszkaniu, zatrzymała się. Przetarła ręką oczy i spojrzała na swoją prawą rękę, na której widniał różowy emblemat wróżkowej gildii.
* * * * *
Kolejnego dnia o poranku, dziewczyna wybrała się w podróż do wschodnich jaskiń państwa.
Poprzedniego dnia była w zamku i rozmawiała z Hisui. Niewiele dowiedziała się od księżniczki Fiore.
- Skoro nawet władca nie wie co to za moc, to skąd ja mam wiedzieć ? - westchnęła dziewczyną idąc polną dróżką. - Niestety, żaden z Duchów się nie przyda, a jestem już zmęczona...jednak droga na pieszo to nie był dobry pomysł...
Jakiś czas później...
Po nie całych trzech godzinach, Heartfilia natrafiła na niewielką wioskę, w której postanowiła się zatrzymać i odpocząć.
Siedząc w karczmie, poczuła wzrok mężczyzny za barem na sobie. Czuła się dziwnie, jakby on nie chciał by tutaj była. Nagle poczuła jak coś ciągnie ją za tył bluzki. Kiedy się odwróciła, zobaczyła dwóję małych dzieci, a przed wejściem do karczmy kilkoro kolejnych.
- Jesteś magiem z Fairy Tail ? - zaczęła dziewczynka.
- Pobawisz się z nami ?? - spytał odważnie chłopczyk, przechodząc do sedna.
Blondynka lekko uśmiechnęła się, po czym pokiwała głową. Oboje krzyknęli zadowoleni i wybiegli z budynku do innych dzieci.
Niedaleko od lokalu, na polanie, zebrały się dzieci, a Lucy ciągnięta za ręce przez dwójkę dzieciaków szła. Kiedy w końcu tam doszła, dzieci zaczęły wypytywać ją o różne rzeczy. Między innymi o to, co tutaj robi, czy jaką włada magią.
- Co to Gwiezdne Duchy ? - spytała dziewczynka siedząca z tyłu.
- Hmmm...to istoty pochodzące ze Świata Gwiezdnych Duchów. Są ludzko podobnym przedstawieniem Znaków Zodiaku. Pokazać wam kilkoro z nich ? - po pytaniu dziewczyny, wszyscy popatrzyli po sobie, po czym zgodnie krzyknęli. - Tak myślałam. - uśmiechnęła się i chwyciła w dłoń dwa Złote Klucze i jeden Srebrny. -Hirake.! Shishikyuu no Tobira, Loki.! Hirake.! Shojokyuu no Tobira, Virgo.! Hirake.! Koinuza no Tobira, Nikora.! - po wypowiedzeniu zaklęć, wzbił się obłok dymu, a gdy opadł, dzieci zobaczyły przed sobą trzy Gwiezdne Duchy.
- Waaa... - oczy dzieciaków zaczęły błyszczeć.
Uwagę Lucy przykuł jeden chłopiec, który stał nie wzruszony.
- Widziałeś już Gwiezdne Duchy ? - podeszła do niego.
- Tak. Mój starszy brat też takie ma, choć jego są fajniejsze. - burknął.
- Twój brat również jest magiem Gwiezdnych Duchów ? A umie zrobić tak ? - wszystkie obecne Gwiezdne Duchy zniknęły, Lucy wzięła głęboki wdech, po czym wzięła do dłoni klucz Raka. - Hirake.! Kyokaikyuu no Tobira, Cancer.! Star Dress, Cancer.!!
Po chwili, Lucy miała na sobie krótkie, japońskie kimono w jasnych kolorach, gdzie przeważała czerwień. Włosy spięte w dwa kuce, a w dłoniach trzymała dwa ostrza, przypominające oddzielone od siebie ostrza nożyczek. Na klatce piersiowej widniał znak Cancer'a.
Wszystkie dzieci były zaskoczone i radosne, nawet brunet, który wcześniej wyśmiał jej ,,oryginalną" magię.
- Mimo wszystko, mój brat ma lepsze Gwiezdne Duchy.!
- Naprawdę ? A jakie posiada ? - spytała dziewczyna przyglądając się chłopcu.
- Hmmm...Węża, Konia i Krowę. - wyliczył na placach.
Dziewczyna lekko się zdziwiła. Usłyszała głos Cancer'a w swojej głowie.
/- Nie możliwe.! Ty posiadasz Sagittarius'a, Taurus'a-ebi. Ophiuchus ma Yukino-sama-ebi./
W tym czasie, gdy Lucy pytała młodego bruneta o swojego brata, w karczmie, przez okno, wszystko bacznym okiem obserwował właściciel.
- Seirei no Maho...? - mruknął.
- Skarbie, na co patrzysz ? - spytała starsza kobieta podchodząc do męża. - Dzieci mają jakieś zajęcie. Spójrz poza tym, są szczęśliwe. - dodała kobieta.
- Tak..masz racje. - westchnął mężczyzna i delikatnie podniósł kąciki ust do góry.
Po około godzinnej zabawie dzieci z kilkoma Gwiezdnymi Duchami, Lucy zaczęła się powoli szykować do dalszej drogi, mimo protestu dzieci.
- Może umówimy się tak. Kiedy będę wracać, zatrzymam się tutaj i znowu pobawimy się trochę. Co wy na to ? - spytała kucając przy dzieciach.
- Haaaii.!! - krzyknęli zgodnie, po czym uściskali młodą kobietę.
Odchodząc, Lucy czuła, że nic praktycznie nie odpoczęła. Jednak kiedy się odwróciła, dzieci nadal się uśmiechały i machały do niej.
- Lucy, dobrze sie czujesz ?
- Nie martw się o mnie, jestem w stanie iść. - odparła zerkając w bok.  Idący obok niej Gwiezdny Duch Lwa rozmawiał z nią przez jakiś czas i nalegał by odpoczęła naprawdę. Blondynka jednak twierdząc, że czuje się dobrze, prosiła by ten wrócił do Świata Gwiezdnych Duchów i odpoczął. - Loki. - zatrzymała się. - Teraz, kiedy nie ma ze mną Natsu, Gray'a, Erzy i Aquarius...na tobie polegam. Musisz być w pełni sił, gdy dotrę do jaskiń.
- Echhh...zgoda. - uśmiechnął się delikatnie, a chwilę później, po rudowłosym zostały malutkie iskierki światła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz