Dedykt dla zamawiającej, nostalgia anioła.
____________________________________________________________
Fiore. Magnolia. ~
- Guren Karyuu Ken.! - Salamander krzyknął wypowiadając
zaklęcie. Pięść chłopaka zapaliła się i rzucił się na przeciwnika z Raven Tail,
atakując go - Karyuu no Yokugekii.! - Natsu wypowiedział kolejne zaklęcie,
niestety, tym razem pudłując.
- Hirake, Kingyuukyuu no Tobira, Tauros.! - blond włosa
dziewczyna wypowiedział zaklęcie, po czym pojawił się wielki byk z toporem w
rękach. Byk nie czekając na polecenie, rzucił się na przeciwników. Loki i
Aquaris byli już przyzwani, Lucy wiedziała, że mimo swojej ogromnej ilości
magii, powinna uważać - Hirake, Makatsukyuu no Tobira, Capricorn.! - przed dziewczyną pojawiła się
humanoidalna koza, która od razu zaatakowała członków gildii Raven Tail.
- Kansoo : Kureha no
Yoroii.! - szkarłatno włosa po chwili odpoczynku przy zmianie zbroi ruszyła w
dalszy bój.
- Soriddo
Sukuriptu : Arashi.! - niebiesko włosa napisała w powietrzu ,,Storm" po
czym cisnęła nim w przeciwników, pomagając tym samym Gajeel'owi.
* * * * *
Minął już ponad tydzień od kiedy wojma między Fairy Tail, a
Raven Tail się skończyła. Była to wojna, praktycznie poważniejsza niż wojna z
Phantom Lord. Było więcej zniszczeń i więcej rannych. Do wojny wkroczyła nawet Magiczna
Rada. Gdyby nie oni, wojna skończyła by się na zniszczeniu całego miasta. Raven
Tail chciało zrzucić winę za rozpętanie wojny na Fairy Tail, jednak Makarov
miał niezbite dowody, na to iż to gildia jego syna zaczęła. Rada praktycznie
wiedziała to i bez dowodów Makarov'a.
Wiedzieli, że Ivan jest nieobliczalny, a dowody na niewinność Fairy Tail, tylko
im pokazały że mieli racje. Każdy miał poważne rany, nawet ci, którzy byli
bardziej na obronie, niż w samym centrum walki. Najpoważniejsze rany mieli
Lucy, Gajeel, Erza oraz Natsu. Natsu mimo swojego opłakanego stanu, był w
pokoju Lucy i czuwał przy niej.
Levy miała można powiedzieć, więcej szczęścia w
nieszczęściu. Przed każdym większym atakiem obraniał ją Stalowy Smoczy Zabójca,
przez co, sam dostawał baty jak cholera. Levy gdy tylko poczuła się lepiej
poszła do pokoju w którym leżał Gajeel.
- Gajeel...baka... - dziewczyna szepnęła trzymając chłopaka
za rękę - poradziłabym sobie sama... - po policzku dziewczyny spłynęła łza.
Lucy i Gajeel, jako jedyni nie obudzili się jeszcze. Każdy
martwił się ich stanem. Gajeel używał wszystkich technik jakie znał, nawet tych
których nie opanował do końca, a Lucy przyzwała 4 Gwiezdne Duchy, a na dodatek
starała się użyć Uranometrii, co wykończyło ją całkiem.
Dziewczynę siedzącą już w tej samej pozycji przez parę
godzin zaczynało dopadać zmęczenie, aż usnęła, trzymając swojego ochroniarza za
rękę. Gdy Smoczy Zabójca zaczął powoli otwierać oczy, ujrzał niebiesko włosą,
która spała. Nie do końca orientował się gdzie jest i co sie stało. Gdy poruszył
ręką, która była unieruchomiona przez dziewczynę, ta ocknęła się.
- Gajeel.! - krzyknęła uradowana dziewczyna przytulając
chłopaka z całych sił - obudziłeś się... - po policzkach dziewczyny zaczęły
spływać łzy, które otarła szybko ręką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz